piątek, 26 października 2012

Na wschód! Wilno - Tallinn - St.Petersburg

Jakiś czas temu pisałam o bardzo fajnej promocji Simple Express/Lux Express, linii autokarowej, która zawiezie nas m.in. do Berlina, Wilna, Rygi czy Tallinna, a nawet dalej na wschód i oferuje 5 pierwszych miejsc za 12zł (dalsze za 24zł i 36zł). Sama skorzystałam z ich oferty i wraz z moimi dzielnymi towarzyszami podróży pokonaliśmy trasę Wilno - Tallinn - St. Petersburg. Mnie ta długa i jednak dosyć męcząca podróż (2 noce spędzone w autokarze) wyniosła 108zł w obie strony, także jak na Rosję to bardzo tanio (cóż, za taką cenę warto chyba poświęcić się i przecierpieć jakoś bez łóżka i mycia włosów). Na miejscu (tzn. w St. Petersburgu) można też w miarę niedrogo przeżyć, jeśli nie musimy codziennie chodzić na kawę do kawiarni w centrum czy jadać w restauracjach. Ale o tym poniżej - zamieszczam relację z kilkoma wskazówkami praktycznymi, a także zdjęciami, które zawdzięczam dwóm Kasiom! 



Z Warszawy ruszyliśmy wcześnie rano w sobotę, by dotrzeć do Wilna po godzinie 15. Nie będę się zbytnio rozpisywać nad tym miastem, zwłaszcza że byłam tam już trzeci raz, więc może napiszę kiedyś osobną notkę, a teraz miałam mało czasu, z czego część i tak przesiedzieliśmy na obiedzie. W dużym skrócie: Wilno to urocze, małe miasto, oczywiście bardzo historycznie powiązane z Polską i tym samym wzbudzające pewne kontrowersje, więc na pewno warto się tam wybrać na 2-3 dni, żeby je lepiej poznać. Wydaje mi się też, że te 2-3 dni powinny wystarczyć, ponieważ, jak napisałam powyżej Wilno do największych miast nie należy. Poniżej kilka zdjęć na zachętę :












Wieczorem tego samego dnia opuściliśmy Wilno aby udać się do Tallinna. Dotarliśmy tam bardzo wcześnie rano i pogoda wcale nie zachęcała do zwiedzania (ogólnie rzecz biorąc padało i było zimno). Na stacji autobusowej w Tallinnie nie ma żadnej, oficjalnej poczekalni, ale jeśli traficie na miłą panią w kasie, to możecie iść do pomieszczenia z kasami Simple Express/Lux Express - mają bardzo wygodne kanapy, sprzyjające drzemaniu (ale tylko jeśli pani kasjerka Wam pozwoli!). 

Zatem po krótkiej drzemce ruszyliśmy na miasto. Na nasze szczęście przestało padać, więc zrobiło się trochę weselej. Najpierw przeszliśmy się chwilę po urokliwej starówce i zdecydowaliśmy się dołączyć do Tallinn Free Walking Tour - w podobnej wycieczce miała okazję uczestniczyć w Rydze i w Budapeszcie - obie były naprawdę godne polecenia! I tym razem nie zawiedliśmy się. Nasza przewodniczka, studentka nauk politycznych, zafundowała nam ponad 2-godzinny spacer, podczas którego opowiadała o historii, kulturze, społeczeństwie czy gospodarce Estonii. Mówiła w bardzo ciekawy sposób, zwracając naszą uwagę zarówno na istotne fakty dotyczące zwiedzanych miejsc, jak i ich absurdy (np. park koło Tourist Office albo pomnik upamiętniający bohaterów Estonii). Dodatkowo wycieczka jest darmowa, tzn. na koniec, jeśli Wam się podoba, możecie dać napiwek przewodnikowi. Osobiście bardzo polecam!

Mieliśmy także szczęście, ponieważ na placu przy ratuszu akurat odbywał się festiwal kultury estońskiej oraz kultur innych krajów wschodnich. Także przez chwilę oglądaliśmy estońskie (?) narodowe tańce i słuchaliśmy tradycyjnych pieśni ludowych. Wiem, że nie wszyscy są fanami takiego folkloru, ale mi się osobiście podobało.

Po obiedzie (bardzo dobre i tanie naleśniki w"studenckim" miejscu) udaliśmy się do miejsca, które zdecydowanie odradzam! Jeśli będziecie w Tallinnie absolutnie nie marnujcie czasu na zwiedzanie podziemi baszty i murów obronnych. Beznadziejna przewodniczka, niespecjalnie ciekawa wystawa (która wprawdzie ma niewykorzystany potencjał), a na koniec robią z Was idiotów pokazując slideshow na temat przyszłości podziemi. Naprawdę - nie warto! Przez to nie zdążyliśmy niestety zobaczyć dwóch podobno najciekawszych atrakcji - muzeum KGB i stare więzienie. Ale mówi się trudni i trzeba po prostu tam wrócić! Zwłaszcza że okolice starego więzienia i wybrzeża to chyba zagłębie artystyczne i bardzo chciałabym lepiej te miejsca poznać. Także Wam też to proponuję - na pewno będziecie bawić się lepiej niż podziemiach baszty. 

Ogólnie Tallinn wydaje się być naprawdę ciekawy i żałuję, że nie dane nam było odkryć wszystkich jego sekretów, ale mam nadzieję, że kiedyś po prostu tam wrócę. Poniżej - kilka zdjęć:




















Trzeciego dnia, w końcu, dotarliśmy do naszego celu, czyli zwanego "Wenecją Północy", St. Petersburga, żeby zacząć naszą rosyjską przygodę. A raczej serię przygód, ponieważ mieliśmy ich na swojej drodze kilka, bardziej lub mniej szczęśliwych i przez jedną z tych mniej szczęśliwych musiałam skrócić swój pobyt, zatem przepraszam, jeśli nie opiszę wszystkiego dokładnie tak, jakbym chciała. Czasem po prostu tak bywa. 

Wracając do samego początku - najpierw poszliśmy zakwaterować się w hostelach. Jeden z nich to Location Ligovskiy 74 Hostel - bardzo alternatywny, niestety bez kuchni, ale z masą ekspozycji sztuki współczesnej (i nie do końca zawsze dla mnie zrozumiałej) i o chyba relatywnie nienajgorszym standardzie (choć ma klaustrofobiczne pokoje bez okna). Czemu hostel, a nie couchsurfing? Niestety, przy załatwieniu wizy musieliśmy znać nasz adres pobytu i chyba musiał to być hotel/hostel. Żałuję, że nie mogliśmy spać "u ludzi", zwłaszcza że obsługa hostelu prawie nie mówiła po angielsku i w prawie niczym nie potrafiła nam pomóc (ale cóż, to też jakaś forma folkloru). Ogólnie noclegi na miejscu nie należą do najtańszych, ale też nie jest tak źle, jak np. w Skandynawii (gdzie poniżej 100zł od osoby za noc ciężko jest coś znaleźć) - można ogarnąć coś za ok. 50zł od osoby za noc. 

Jeśli chodzi o wydatki - w sklepach spożywczych jest trochę droże , także można wziąć jedzenie ze sobą, ale ceny też nie robią takiego wrażenia jak (znów) w Skandynawii. Na mieście, w restauracjach, kawiarniach czy pubach faktycznie trzeba wydać sporo kasy (kawa na mieście to ok. 20zł, piwo też nienajtańsze). Ale da się obejść ten problem. Relatywnie niedroga za to jest komunikacja miejska - za bilet jednorazowy (nota bene, kupowany w tłoku u pani sprzedającej bilety w autobusie - ciekawe rozwiązanie i znowu możliwość obcowania z folklorem) zapłacimy ok. 2zł. 

Samo miasto jest (przynajmniej moim zdaniem) bardzo interesujące. Czy komuś podoba się taki styl, czy też nie (bardzo jaskrawe kolory, sporo przepychu pomieszanego z kiczem) to kwestia indywidualna, kwestia gustu, a o gustach się nie dyskutuje. Zatem to już pozostawiam Wam do oceny (poniżej trochę zdjęć). Jednak wydaje mi się, że nikt nie będzie się tam nudził. Dla mnie najciekawsze były kontrasty, czyli właśnie ten przepych skonfrontowany z kiczowatymi, małymi sklepikami oraz fakt, że mimo całej swojej odmienności St. Petersburg wydaje się w miarę europejski, jednak mentalność ludzi i warunki życia różnią się zdecydowanie (np. kwestia wolności słowa). I a propos mentalności - moja przyjaciółka usłyszała od poznanych na miejscu Rosjanek, że u nich panuje następujące przekonanie: jeśli nie jesteś w stanie upilnować swojego dobytku, to nie należy Ci się on. Jednym słowem - trzeba bardzo uważać na kradzieże (my niestety jednej doświadczyliśmy). Nie wolno też nigdy w nocy wsiadać do samochodów "Hindusów" proponujących podwózkę - może to być dosyć niebezpieczne (po zmroku podjeżdżają do Ciebie co jakieś 5 min i oferują Ci przejażdżkę). Ciekawym sposobem przemieszczania się jest za to płatny autostop - jak łapiecie stopa, trzeba za niego potem zapłacić (ale też należy uważać, choć podobno to w miarę bezpieczne - my zaryzykowaliśmy przejażdżkę z miłą Rosjanką w średnim wieku, z którą jednak na początku musieliśmy się targować trochę - ustalcie cenę na początku!). 

Co warto zobaczyć? Tradycyjnie polecam, żeby każdy odkrył miasto na swój własny sposób, a opiszę tylko krótko, jak my je zwiedzaliśmy. Zatem najpierw chyba dobrze przejść się po całym St. Petersburgu, żeby otrzymać jego pełen obraz. Na mnie duże wrażenie zrobił słynny Chram na Krwi i polecam Wam też wejść do środka. Inne cerkwie są także ciekawe (np. cerkiew Św. Izaaka) bijąc po oczach złotem i jaskrawymi kolorami. Warto wybrać do (darmowego dla studentów) Ermitażu - mi niestety się nie udało, ale podobno jest imponujący w środku. Na zewnątrz zaś to Pałac Zimowy, który za dnia może wzbudzać kontrowersje estetyczne swoim zielonym kolorem, ale w nocy wygląda naprawdę pięknie. Całe miasto nocą z resztą robi chyba większe wrażenie niż za dnia - mi szczególnie podobał się widok Twierdzy Pietropawłowskiej I oczywiście niewątpliwą atrakcję stanowią pięknie oświetlone, podnoszone ok. 1-2 w nocy mosty. Jest zatem w czym wybierać - cerkwie i pałace znajdziecie praktycznie na każdym kroku. Dodatkowo, mimo że nie korzystacie z gościnności hosta z couchsurfingu, możecie za pośrednictwem tej strony napisać do kogoś, aby spotkał się z Wami na kawę czy oprowadził po mieście. 

Szczerze mówiąc mnie zawiódł trochę Nevsky Prospekt jako najbardziej reprezentacyjna ulica miasta. Oczywiście "po bokach" znajdowało się wiele atrakcji, ale sam Nevsky nie powalił mnie (albo może to dlatego, że udało mi się na nim zgubić - tak, na prostej drodze!). 

Z inicjatywy (wspomnianej już tu wielokrotnie) mojej przyjaciółki, Kasi, jeden wieczór spędziliśmy w operze na pierwszej części "Pierścienia Nibelungów". Bilety kupiliśmy bardzo tanio, tzn po ok. 16zł z tego, co pamiętam i uważam, że warto się tam wybrać - scenografia była przepiękna, na muzyce nie znam się zbytnio, ale brzmiało też ładnie, a i wnętrze opery robiło wrażenie. Także myślę, że to fajna odmiana i rozrywka po całym dniu zwiedzania. 

Po spektaklu ruszyliśmy na podbój życia nocnego w St. Petersburgu. Jeśli obsługa Waszego hostelu jest dobrze poinformowana, na pewno coś Wam podpowie (my znaleźliśmy jedną dziewczynę w naszym hostelu, która znała na tyle dobrze angielski, że przetłumaczyła nam informator pubowo-klubowy i podpowiedziała, gdzie iść). Zatem w okolicach Nevsky'ego możecie znaleźć bardzo różnorodne puby (każdy znajdzie coś dla siebie) i fajne kluby (podobno, sama nie sprawdziłam niestety). Ceny są dosyć wysokie, ale przez jeden wieczór można chyba zaszaleć :) 

Z trochę dalszych wycieczek - możecie wybrać się np. do Carskiego Sioła ze słynną Bursztynową Komnatą (w związku ze skróceniem mojej wycieczki nie pojechałam tam, ale sądząc po zdjęciach znajomych, chyba warto). 

Podsumowując - St. Petersburg to miasto ciekawe, dla mnie już odrobinę egzotyczne i myślę, że nikt nie będzie się tam nudził. Jak pisałam wyżej - nie wszystkim może odpowiadać ta "stylistyka", ale obcowanie z rosyjską kulturą, historią i mentalnością to chyba interesujące doświadczenie, zwłaszcza że różni się ona nieco od tego, z czym mamy do czynienia na "Zachodzie". Także bardzo polecam - wystarczy odpowiednio wcześnie wszystko załatwić, a też nie zrujnujecie swojego portfela (nie dajcie go sobie tylko zabrać na miejscu!). Poniżej - kilka zdjęć.


























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz