Dedicated to all my Balkan (and German and Dutch and some Polish :)) friends, should they ever read it. I know it's all in Polish, but I guess you know my mother tongue a little bit after all these years and you'll decipher it easily (I'm basically trying to transfer my love to the Balkans into words!). Thank you for amazing memories and pictures which I might have borrowed and published here to express my feelings better! Hope you'll forgive me and see you soon!
Być może tytuł tego posta nie należy do najbardziej kreatywnych i oryginalnych, jednak najlepiej oddaje to, co miałam szczęście przeżyć w Serbii, Bośni, Czarnogórze i Chorwacji. Moja przygoda z zachodnimi Bałkanami zaczęła się 6 lat temu w... Niemczech (wszystko dzięki jednej, wysłanej w ostatniej chwili aplikacji na międzynarodowy obóz letni dla młodzieży z różnych krajów) i z radością stwierdzam, że trwa do dziś. Z resztą ci, którym dane było wybrać się do krajów byłej Jugosławii, dobrze wiedzą, że jeśli raz tam pojedziesz, to zakochasz się i na pewno zapragniesz wrócić. Moim zdaniem jest to jeden z najciekawszych regionów w Europie (i pewnie na świecie) i każdy znajdzie tam coś dla siebie.
Wiem, że po przeczytaniu tego posta łatwo będzie Wam zarzucić mi, że zbyt emocjonalnie podchodzę do tych miejsc i że nie jestem zupełnie obiektywna, a kieruję się sentymentem. Jednak z drugiej strony ciężko mi sobie wyobrazić, że wspomnienia z Bałkanów mogą nie wywierać emocji. Ci, co byli, chyba mnie rozumieją :)
Może jednak zanim przejdę do emocji, kilka informacji praktycznych. Po pierwsze - dojazd. Szczerze mówiąc miałam to ogromne szczęście, że moje podróże na Bałkany były z reguły opłacone przez organizację, w projektach której uczestniczyłam, także nic nie powiem Wam z autopsji. Jednak z tego, co mi wiadomo, jedną z najkorzystniejszych opcji jest dojazd/dolot do Budapesztu i stamtąd pociąg. Do Budapesztu łatwo i tanio dolecimy Ryanairem, można nawet znaleźć opcje za ok. 40zł. Następnie z Budapesztu do Belgradu można dojechać pociągiem (jeśli internet nie kłamie nawet za 25 euro w obie strony, ale może ktoś z Was ma bardziej aktualne info). Podróżowanie po samych Bałkanach też z tego, co wiem, nie należy do najdroższych. Poza tym cały rejon na szczęście nie odstrasza swoimi cenami, a wręcz przeciwnie, zatem ogólnie na wakacje tam zbyt wiele nie wydacie.
Co do noclegu, możecie oczywiście wybrać hostel, jednak uważam, że będzie to dużo gorsza opcja niż couchsurfing i w przypadku krajów byłej Jugosławii każdego absolutnie namawiałabym na przenocowanie u mieszkańców. Czemu? Z tej prostej przyczyny, że to niesamowici ludzie, uwielbiający dobrą zabawę, wspólne śpiewanie i długie rozmowy (ale o tym niżej). Nie poznając ich lepiej Wasza podróż może nie być kompletna (co oczywiście jest pretekstem, żeby wrócić!).
Jak już mówiłam, ceny nie wpędzą Was w długi, jednak trzeba pamiętać, że np. Chorwacja jest zdecydowanie najdroższym krajem i że w większych czy turystycznych miastach w Serbii i Czarnogórze też wydacie trochę więcej (jednak ceny, te najwyższe, będę porównywalne z polskimi). Bośnia to najtańszy z krajów, w którym byłam na Bałkanach (przykładowo za kawę i sok w kawiarni zapłaciłam ok. 7zł, a za zestaw: spora pizza, naleśnik, kawa w centralnej okolicy w Sarajewie - ok. 10zł).
Przechodząc do szczegółów - jak pisałam wyżej, moja przygoda zaczęła się wraz z wyjazdem na obóz letni dla młodzieży z różnych krajów do Niemiec, organizowany przez niemiecką NGO. Projekt ten zakładał dwa spotkania - pierwsze w Niemczech, a drugie w kolejnym roku, właśnie na Bałkanach (jednym/dwóch krajach - Bośni, Serbii, Czarnogórze lub Chorwacji). Już na pierwszym, 3-tygodniowym spotkaniu w Niemczech wiedziałam, że nie będę mogła się doczekać kolejnego spotkania. Poznałam bowiem fantastycznych ludzi, którzy temperamentem i nastawianiem sprawili, że teraz wspominam te wakacje jako jedne z najlepszych w życiu. Ci ludzie bowiem tryskają energią, uwielbiają śpiewać, a nota bene ich tradycyjne piosenki są genialne. Warto nauczyć się tekstu, żeby móc im wtórować - dla Polaków język jest bardzo prosty i łatwy do zrozumienia - w końcu słowiański! Co więcej, nie tylko język mają podobny, ale i poczucie humoru (ironiczno-sarkastyczne, dlatego z reguły dobrze się z nimi dogadujemy). Są bardzo otwarci i będąc na Bałkanach nie można zmarnować ani jednego wieczoru na siedzenie w hostelu/hotelu - najbardziej polecam wieczór w barze przy Rakiji :)
Bałkany są niezwykle ciekawe pod względem historycznym, politycznym i kulturowym. Panuje tam bowiem ogromny "mix" kulturowo-religijny (chyba nie ma drugiego takiego miasta jak Sarajewo, gdzie meczet, kościół, synagoga i cerkiew znajdują się obok siebie na jednej ulicy). Tym bardziej polecam couchsurfing, ponieważ od mieszkańców można się wiele nauczyć. Trzeba jednak pamiętać, że nie wszyscy podzielą się swoimi wspomnieniami z czasów wojny, która skończyła się nie tak dawno temu i należała do najbardziej okrutnego, krwawego konfliktu w Europie od czasów II wojny światowej. W Bośni na przykład dosyć często możecie zobaczyć budynki z śladami po kulach i na mnie zawsze robi to piorunujące wrażenie. Niestety lekcje historii w Polsce trochę zdawkowo traktują (jeśli w ogóle) ten okres, co uważam za ogromny błąd, ponieważ w rezultacie nie mamy świadomości skali, znaczenia i okrucieństwa tego konfliktu. Nigdy nie zapomnę, jak jedna z moich znajomych wspominała swoje dzieciństwo i kiedy ja bawiłam się w najlepsze, ona z matką uciekały z domu.
Poza ciekawą lekcją historii Bałkany zaoferują Wam przepiękne krajobrazy i miasta. Na szczęście jest to jeszcze dosyć mało popularny turystyczny region (choć niestety to się zmienia powoli), ale uważam, że dorównuje pięknem Włochom czy Hiszpanii. Osobiście polecam:
- w Czarnogórze - Kotor i okolice (np. śliczne miasteczko Herceg Novi jakieś 2 godziny drogi chyba) - położone nad morzem, otoczone górami, dla mnie genialne. Warto wspiąć się na wzgórze, z którego roztacza się cudowny widok na Kotor i przejść się wąskimi uliczkami, a na koniec zjeść i napić się co nieco w którejś z klimatycznych knajp.
- w Chorwacji - niesamowity Dubrownik oraz podobno Jeziora Plitwickie robią duże wrażenie, choć sama ich nie widziałam. Jeśli będziecie w Dubrowniku, to bardzo polecam przejść się po murach otaczających stare miasto - widok na czerwone dachy starówki jest wart wydania tych paru kun (waluta chorwacka)
- w Bośni - koniecznie Sarajewo - stare miasto podzielone jest na dwie części - tę bardziej "turecką" i tę "austro-węgierską" - dla mnie "turecka" wygrywa ze swoimi straganami, sklepikami, restauracjami i barami, Tuzla, też słyszałam, że Mostar jest super, a także warto zobaczyć Travnik (piękny zamek-forteca, z której roztacza się widok na górski krajobraz).
W Serbii nie miałam niestety okazji zbyt długo przebywać, byłam tylko Niszu i w mniejszym miasteczku (nie mogę teraz sobie przypomnieć nazwy), ale wiele osób poleca oczywiście Belgrad.
Jeśli miałabym wybrać swój bałkański top, postawiłabym na (tamtaratamtamtam)... Bośnię. Ten najmniej doceniany chyba kraj regionu dla mnie jest najciekawszy. Składa się na to wiele czynników, ale przede wszystkim czar Bośni stanowią ludzie, którzy mimo często ciężkiej sytuacji materialnej, politycznej (kraj jest dosyć biedny, został chyba najbardziej pokrzywdzony podczas wojny) potrafią dobrze się bawić i cieszyć życiem. Poza tym Sarajewo to jedno z najciekawszych miejsc, w jakich byłam, i móc posłuchać o nim z ust ludzi tam mieszkających to niesamowite przeżycie.
Cóż, starałam się streszczać i nie epatować nadmiernie emocjami, ale jak pisałam - nie da się. Może tym razem mało informacji praktycznych, ale postaram się wynagrodzić do zdjęciami (głównie autorstwa moich znajomych, dzięki!). Podsumowując - nie zastanawiajcie się długo, jedźcie na Bałkany!
Chorwacja - Dubrownik:
Czarnogóra:
Bośnia:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz