Tegoroczną majówkę miałam okazję spędzić w Szkocji z moimi najbliższymi w warunkach nieco ograniczonych czasowo (serdecznie dziękuję Wizzairowi za zmianę daty lotu, którą odkryłam przez przypadek - nie, nie raczyli mnie poinformować!). Zaczęło się dosyć stresująco - uczestniczka naszej wycieczki, która pragnie pozostać anonimowa (choć wszyscy wiemy, że jest straszną Zołzą) zapomniała swojego dokumentu podróży. Na szczęście (dzięki innemu uczestnikowi wycieczki, który także pragnie pozostać anonimowy, ale wszyscy wiemy, że mam na myśli najbardziej ogarniętego człowieka świata) na lotnisko dojechaliśmy wystarczająco wcześnie, aby Zołzie jeszcze dostarczyć dowód z domu. Uff! Udało się! Wsiedliśmy na pokład naszego ukochanego Wizzaira i wystartowaliśmy z Warszawy aby niecałe trzy godziny później znaleźć się w Glasgow. A co dalej? O tym poniżej!